Główna
Warhammer ogólnie
Królestwo
Biblioteka
Kopalnia
Elfie siedliszcze
Obóz goblinoidów
Bestiariusz
Laboratorium Maga
Karczma
Akademia wojny
Komnata wiedzy
Gildia błaznów
Galeria
Rozdroża

Techniki manipulacji
Wypożyczalnia bagażników dachowych


Magia Elfów


Chcesz, abym opowiedział ci o magii? Cóż by o niej powiedzieć? Gdy masz z nią styczność każdego dnia, uważasz ją za coś normalnego. Ciężko wtedy znaleźć dobre słowa, aby określić jej naturę. Magia jest wszędzie. Tak, tak, dobrze słyszałeś, jest w tobie, we mnie, w każdym kamieniu czy drzewie. Magii nauczyli nas Khazadzi mniej więcej 2600 lat temu. Wtedy to właśnie pokazali nam sztukę podobną do tej, którą widujesz dzisiaj. Magię martwą, magię niezrozumiałych gestów i słów. Tak, sami nigdy nie pojęlibyśmy jej głębi, gdyby krasnoludy nie ukazały nam nowej ścieżki, którą mieliśmy dążyć przez następne 2500 lat, ścieżką magii destruktywnej. Jedyne, co dziś potrafimy, to zadawać ból i cierpienie. Czy ludzie są dobrymi magami? Owszem, zdarzają się naprawdę uzdolnieni ludzcy czarodzieje, mogący dorównać elfim. Co się, z nimi dzieje? Najczęściej obejmują katedrę magii w Altdorfie, albo zostają zaproszeni przez Colegium Magicum w Tizahelle. Tak, nie przesłyszałeś się, za najpotężniejsze istoty władające magią uważa się elfy. Wspominają one, że kiedyś był ktoś potężniejszy od nich, ale ciężko sobie wyobrazić istotę o takiej mocy. Ja jedynie dzięki doświadczeniom życia mogę się z nimi równać. Chłopcze, nawet nie masz pojęcia o ich społeczeństwie. W trakcie, gdy my półnadzy biegaliśmy po lasach, elfy doskonaliły kolejne zaklęcia. Mniej więcej 8500 lat temu pierwsze elfy, obserwowane bacznie przez dawnych Slannów, uczyły się rzucać zaklęcia. Główne rozłamy wśród elfów przypadają na okres 8000 lat temu. Dawni Slannowie postanowili przesiedlić elfy, kiedy te zaczęły kolonizować Stary Świat. Wtedy też około 4 tysięcy elfów zostało w Starym Świecie, zajmując terytoria dzisiejszych Czarnych Gór. Tak, to owe cztery tysiące były protoplastami dzisiejszego społeczeństwa śnieżnych elfów. Drugi rozłam miał miejsce około 5200 lat temu, w trakcie wielkiej wojny domowej spowodowanej wtargnięciem do elfich serc zła. W ten właśnie sposób odłączyły się od nich dwie nowe społeczności. Pierwszą były elfy mroczne, które wygnane, osiedlają się w północnych częściach nowego świata. Z drugiej zaś strony, zmuszone do powrotu wojska chroniące Tol Ibrion, cofnęły się na wyspy Ulthuanu. Wtedy też nieliczne elfy wycofały się do Loren, i pokazały zielonoskórym, że walczą o swe dziedzictwo, i nie opuszczą swego nowego domu. Właśnie w ten sposób chłopcze powstało społeczeństwo leśnych elfów. Czy widziałeś kiedyś mrocznego maga ogarniętego szałem bitewnym? Ja widziałem i powiem ci, że do dzisiaj wspominam z dreszczem tamto wydarzenie. Zaczynałem wtedy swą przygodę z magią. Podróżowałem z moim mistrzem po południowych rejonach Nowego Świata, gdzie właśnie mieliśmy się spotkać z przedstawicielami elfów wysokich. Obiecały one odprowadzić nas na statek odpływający do Ulthuanu. Mój nauczyciel miał w owych latach zaszczyt wykładać tam magię żywiołów. Czwartego dnia naszej podróży wpadliśmy w zasadzkę przygotowaną przez jakiegoś mrocznego maga. Kilkudziesięciu elfów wypadło na nas z ukrycia, zabijając wielu z obstawy. Ich błędem było to, że nie docenili mojego mistrza, który, co warto, byś wiedział, doprawdy wiele umiał. W trakcie, gdy on, z garstką jeźdźców srebrnych hełmów walczył przeciwko napastnikom, ja - sparaliżowany strachem - obserwowałem mrocznego czarodzieja. Nigdy nie zapomnę jego martwego spojrzenia i złości, z jaką atakował wysokie elfy. Wtedy uratował nas przypadek. Do bitwy przyłączyła się banda ludzkich tropicieli, którzy, jak się później okazało, ścigali owe elfy za rzeź dokonaną w ich rodzimej wiosce, w momencie, gdy byli oni na łowach. Patrząc na czary mrocznego maga miałem wrażenie, że ich moc potęgowała się wraz z nienawiścią jaką pałał czarodziej. Wtedy też pierwszy i ostatni raz widziałem zemstę naggaroth, ożywienie zabitych wrogów mających za cel walkę ze swymi niedawnymi sprzymierzeńcami. Gdy w końcu padł ostateczny cios zadany przez jednego ze srebrnych hełmów, twarz mroczniaka zmieniła wyraz i zdało mi się wtedy że elf uśmiechnął się nieznacznie i umarł. Wyglądało to zupełnie tak, jak gdyby jego dusza została uwolniona od straszliwego cierpienia. Po bitwie pożegnałem się z ludźmi, którzy uratowali nam życie. Odeskortowani na statek odpłynęliśmy do miejsca, jakie tylko nieliczni ludzie mieli zaszczyt oglądać. Ulthuan, magiczny ląd, stolicę wszystkich elfów. Tam przywitani zostaliśmy osobiście przez jednego z czarodziejów. Udaliśmy się do Tizahelłe, magicznego miasta. W czasie naszej wędrówki podziwiałem spokój, i porządek tej społeczności. Gdy dotarliśmy na miejsce, zaniemówiłem z zachwytu. Całe miasto było tak potężne i piękne, że aż nie potrafiłem sobie wyobrazić, jaka potęga musiała uczestniczyć w budowaniu tego miejsca. Mury sięgały 30 metrów, w bibliotece wyczytałem, że wzniesione zostały przy pomocy magii. Całe miasto, poza ogrodami obsadzonymi różami, które znajdowały się na najwyższym poziomie, zbudowane było z białego, nieskazitelnego marmuru. Wszędzie dawało się wyczuć wszechobecna magie, która, aż tryskała z palców. Rzucałem tam zaklęcia, których normalnie nie odważyłbym się inkantować. Poznałem wtedy, na czym polega magia elfów wysokich, jest to magia wojenna, oraz magia elementów ognia i powietrza. Spędziłem tam 6 lat. W tym czasie mój mistrz, Gustaw Van Asten, dokończył mnie nauczać, niestety rektor nie przedłużył mojego zaproszenia, i byłem zmuszony do opuszczenia Tizahelłe. Poznałem tam wielu magów i doprawdy powiadam ci, niezwykłych rzeczy potrafią oni dokonać. Wyobraź sobie, że miasto oświetlone było magicznym słońcem, zwali je okiem feniksa. Okrąg, jaki tworzyło oko miał jakieś 15 metrów. Nie pozwalało zbliżyć się niepostrzeżenie pod mury miasta. W trakcie pożegnania mistrz mój poprosił mnie, abym spisał opis elfiej rasy, który to opis miałby niejako nakreślić ludziom byt tych niezwykłych stworzeń, i choć odrobinę ich kulturę. Powiadasz, że nie słyszałeś o mej księdze? Mam kilka egzemplarzy. Cenzura nie zdołała mi odebrać wszystkich rękopisów, księga zwie się "Magija starszych nieludzi" powinieneś ja bez trudu znaleźć w bibliotece. Przeczytaj w wolnym czasie. Pisząc ją opisałem głównie zastosowanie magii w tychże społecznościach. Nie wiem, czemu cenzor zabronił upowszechnić dzieło. Być może my, ludzie, nie jesteśmy jeszcze gotowi, aby poznać prawdę. Ale za, powiedzmy, dwieście lat, kto wie? Kto, wie? Po mym pożegnaniu opuściłem Tizahelłe, zostałem odeskortowany do Lothern, stolicy portu elfów morskich, tam też miałem okazje przebywać pod opieką magów z Colegium Portas. Elfy te, jakże są inne od pogardliwych, aroganckich elfów wysokich. W Lothern nie nudziłem się ani minuty, a znaczna cześć magów chciała zobaczyć, co człowiek taki jak ja potrafi. Pobyt w Tizahelłe dał mi naprawdę niezwykłe umiejętności. Potrafię znaleźć moc tam, gdzie inny czarownik jej nie znajdzie, Nauczyłem się jak rzucać zaklęcia bez ich inkantowania, tego właśnie nauczyły mnie elfy. Zastanawiasz się jak mogę rzucać czary bez ich inkantowania? To proste. Wystarczy coś wizualizować siłą umysłu, i voila. Po trzech miesiącach opuściłem Lothern, i wyruszyłem do Marienburga razem z kupcami z elfiego lądu. Wtedy też ostatni raz widziałem Ulthuan. W trakcie rejsu dowiedziałem się, jaką magię uprawiają elfy morskie. Jest to połączenie magii wojennej z magią elementów wody, powietrza, i ognia. Podróż upływała na codziennych czynnościach, ale razem z dwoma pokładowymi magami cały czas wzajemnie się uczyliśmy, poznałem tam kilku nowych przyjaciół, którzy, zainteresowani moimi notatkami, postanowili mnie wspomóc w opisaniu elfiej rasy. Poznałem tam też kilka nowych czarów mających swe zastosowanie głównie na wodzie, ale za to wyjątkowo przydatnych. Są to czary elementarne pozwalające przyśpieszyć podróż. Najciekawsze były oczywiście czary wojenne, jak wiadomo każdy okręt walczący ze swym wrogiem może być uszkodzony na kilka różnych sposobów. Uwierz mi chłopcze, oni tych sposobów znają wystarczająco wiele. Zabronili mi tylko zbliżać się do elfów mrocznych i ich krain. Powiedzieli, że elfy mroczne uprawiają magię zniszczenia, magię wojenna, magię nekromancką i magię demonologiczną. Dotrzymałem słowa danego im wtedy: że w żaden sposób nie będę się starał poznać sekretów ich magii, ani ich samych. Sądze, że żyjądo dzisiaj, ponieważ dotrzymałem danego wtedy słowa. W słowach mówiących to marynarzy dało się odczuć jakiś smutek związany z ich ciemnymi kuzynami, niewypowiedziany ból, który trawił ich serca. W trakcie wieczornych, suto zakrapianych biesiad, co niektórzy żeglarze wymawiali słowo Kra-keen, imię stworzenia które wezwane wspomaga strażników wód w bitwach. Wtedy nie wiedziałem, czym jest owe słowo jest. Dopiero gdy wymówiłem je, a było to w tawernie w Marienburgu, część rozmawiającej ze mną klienteli odsunęła się ode mnie spluwając przez lewe ramię natomiast reszta odeszła złorzecząc. Jeden z tych, co zostali, wytłumaczył mi wtedy, czym jest Kraken. Miał to być potwór morskiej głębi, który zatapia okręty i porywa żeglarzy. Teraz wreszcie wiem, że stworzenie to rzeczywiście istnieje i pomaga strażnikom wód w utrzymaniu ładu na szlakach żeglugowych, niebywałe doprawdy niebywałe...

W trakcie pobytu, w Marienburgu gościłem u Hirnisa Aek Savendrea namiestnika elfiej dzielnicy, w tymże mieście. To on, gdy dowiedział się o mojej misji żywo się nią zainteresował, wyposażył, zapewnił eskortę, wyżywił. Następnym etapem w mojej podróży było Loren. magiczny las elfów leśnych. Podróż upływała mnie i moim towarzysza spokojnie, przetykana jedynie postojami i żeglarskimi opowieściami. Gdy dotarliśmy do granic lasu, syn harnisa wyciągnął srebrny róg sygnałowy i zadął weń trzykrotnie. Ów róg był używany jeszcze za czasów powstawania Tol Ibrion, w ten właśnie sposób elfy morskie mogą wkraczać w progi Loren, ponieważ każdy posiadacz rogu jest pod protektoratem samego boga feniksa. Po dwóch godzinach wyszedł nam na spotkanie elf w zielonym płaszczu, z niewielką torbą przy boku. Przywitał się i zapytał, jaki cel towarzyszy naszej wędrówce do lasu wszystkich elfów. Odpowiedziałem, co wzbudziło w elfie zdziwienie językiem Tar-Eltharin, wyuczonego za czasów mojego pobytu w Tizahelłe, chwilę potem żegnając się, razem z towarzyszami wszedłem w las wraz z owym elfem. Okazał się on być jednym z licznych strażników lasu. Przez następne pół roku podróżowaliśmy po Loren, a on pokazywał mi codzienne życie elfów. Z tego co zauważyłem, elfy leśne umiłowały sobie magię iluzjonistyczną oraz magię druidyczną. Pomagałem razem z nim w budowie domów. Tak swoimi zaklęciami potrafił prosić drzewa o to, by rosły w określony sposób. Widziałem go starającego się odpędzić jakiegoś nieszczęśnika, który zgubił się w lesie. Tak, leśne elfy zabijają intruza jedynie w ostateczności. Co kilka godzin spotykają się w określonych miejscach większą grupą. Przybywa tam goniec, a jeśli sytuacja tego wymaga ściągane są, posiłki z Athel. Jest to ich system ostrzegawczy, jeśli goniec nie wróci wysyłany jest oddział, aby rozeznać sytuację. Ci, którym zdarzyło się zaniedbać obowiązków, są najczęściej wygnani. Wieczorami bawiliśmy się przy dźwiękach lutni, śpiewach kobiet, i popijaniu przedniego, elfickiego wina. Widzisz chłopcze, czary elfów nie polegają na zabijaniu, elfy starają się pomagać sobie w codziennym życiu. Poza elfami, które muszą znać magię wojenną, aby przeżyć. Widziałem wielokrotnie, gdy do mojego przewodnika podchodził wilk, z poranioną przez ludzi łapą. Elf bez strachu zbliżał się do niego, czyścił ranę, smarował ją maścią, inkantował zaklęcia mające na celu uleczenie biednego stworzenia. Mówisz, że zgłupiałem nazywając wilki biednymi. Chłopcze, na początku mówiłem ci o tym, że magia jest wszędzie, również w wilkach. Przebywając u elfów zrozumiałem, że nie mamy prawa zabijać i ścinać drzew, bo taką mamy ochotę. Doprawdy powiadam ci chłopcze, biada nam, jeśli nie zaczniemy być dla siebie przyjaciółmi. To, co mnie zachwyciło, to sposób w jaki żyją i mieszkają na drzewach, a jedynymi budynkami z kamienia są magazyny i świątynie. Przez te pół roku zobaczyłem rasę, która ma dość walki i chce wreszcie spokoju, chcą żyć nie niepokojeni przez nikogo, jak ja, czy ty. Byłbym zapomniał. W trakcie gdy my, ludzie, oświetlamy i ogrzewamy domy pochodniami, świecami, a palimy drewnem, elfy ogrzewają i oświetlają swe domy w magiczny sposób. Tak wiem, że ja nie używam pochodni, świec i pieców. Myślisz, że kto pokazał mi czary, których przy tym użyłem, hę? Magia elfów leśnych to z pewnością najpiękniejszy rodzaj magii. To istna sztuka. Po opuszczeniu Loren skierowałem swe kroki w kierunku Czarnych gór. Ponoć mieszkają tam stworzenia żywo przypominające elfy. Gdy dotarłem do jednego z księstw przeskoku, począłem wypytywać się o zamieszkujące góry stworzenia. Sprowadziłem na siebie tym samym miejscowych przedstawicieli prawa, którzy zaprowadzili mnie przed oblicze samego księcia. Po wytłumaczeniu mojej misji książę zdecydował się wysłać ze mną kilku swoich ludzi. Powiedział też, że, jeśli w jakikolwiek sposób będę się starał zaszkodzić elfom śnieżnym, jak wołano na nie w miejscowym dialekcie, moja głowa pójdzie pod topór kata. Zdziwiło mnie to niezmiernie. Jak się, później dowiedziałem od mych przewodników, elfy były częścią społeczności. Gdy ludzie wyruszali na wojnę, elfy strzegły domostw ludzi, ich kobiet i dzieci, a także większości górskiej granicy, która od setek lat nie została przełamana. Stąd te nadzwyczajne środki ostrożności wobec mojej osoby. Społeczności żyły od setek lat w symbiozie pomagając sobie wzajemnie. Gdy dotarliśmy do miejsca na końcu wąwozu, którym podążaliśmy, zobaczyliśmy mur zaporowy okalający całą niszę wąwozu. Na środku tkwiły wielkie mosiężne wrota, na blankach stało kilkudziesięciu elfów. Wrota otworzyły się, a my weszliśmy na tereny zajęte przez elfy, czarne góry. Dziwisz się, że żyją w takich warunkach? Ja też. Elfy te są zupełnie inne niż reszta rasy. U nich liczy się przede wszystkim to, czy dana rzecz jest przydatna. Co ciekawe, elfy z czarnych gór nie żywią urazy czy też niechęci do krasnoludów, z którymi nawiązały setki lat temu wymianę handlowa i dzięki temu dużo zyskały. Pomagają krasnoludom i razem z nimi bronią górskich twierdz, w zamian za pomoc przy budowaniu ich górskich schronień. Zaczerpnęły pomysł mieszkania pod ziemią, a dzięki geniuszowi architektonicznemu krasnoludów ich budowle podziemne są doprawdy ogromne. Ale wracając do magii. Chłopcze, pierwszy raz widziałem, aby czarodziej zawsze podróżował z kilkoma przybocznymi, którzy mieli zapewniać ochronę czarującemu. Ich czary, proste, jakże przypominają w swej prostocie czary krasnoludów... Jednakże tylko głupiec nie zauważy piękna wichury wywołanej przez elfy śnieżne, tylko głupiec nie zachwyci się mrożącymi pociskami, które wylatują z kuli mrozu setkami, w chaotycznych kierunkach. Te dwa połączone żywioły, które umiłowały sobie elfy śnieżne, to powietrze i woda. Korzystają czasem też z magii elementów ziemi. I powiem ci chłopcze, to piękna mieszanka. Wraz ze strażnikiem gór i kilkoma strzelcami oraz grupką ludzi patrolowaliśmy góry. Miedzy elfami a ludźmi widać było więź. Elfy wypytywały się o rodziny ludzi, a ludzie starali się opowiadać ciekawe historyjki zasłyszane ze świata. W wolnym czasie elfy doskonaliły to, co i tak było już u progu doskonałości: ćwiczyły celniejsze strzelanie i rzucanie czarów. Spędziłem z nimi tylko miesiąc. Czym może być miesiąc wobec ich tysięcy lat istnienia? Nigdy nie zbliżaliśmy się do miast, podróżowaliśmy po górach i odpoczywaliśmy na sprytnie zamaskowanych posterunkach. Opuściłem czarne góry w przeświadczeniu, że ludzie i elfy mogą żyć w symbiozie, że istnieje nadzieja na przyszłość. Dobrze chłopcze, zgłodniałem. Chodź, zjemy coś. A potem? Potem wrócimy do dalszej nauki.



Magia elfów
Wysokie Elfy
Leśne Elfy
Mroczne Elfy
Morskie Elfy
Śnieżne Elfy

Powrót





Dzialalnosc zawieszona