Długa aksamitna suknia szeleściła wspaniale, gdy dumna sylwetka Joanny d'Erle kierowała się w stronę stolika. Czerwień jej sukni odbijała się niczym w lustrze w marmurowej posadzce. Czerwony marmur z finezyjnymi ornamentami wyrzeźbionymi ręką matki natury, odbijał światło rzucane przez rząd pozłacanych kaganków i świec. W restauracji panował półmrok, choć znać było że i tu z mistrzowską precyzją zadbano o to, by światło było dostatecznie jasne dla jedzących, czytających menu, a jednocześnie stwarzało przyjemną, intymną atmosferę...