Główna
Warhammer ogólnie
Królestwo
Biblioteka
Kopalnia
Elfie siedliszcze
Obóz goblinoidów
Bestiariusz
Laboratorium Maga
Karczma
Akademia wojny
Komnata wiedzy
Gildia błaznów
Galeria
Rozdroża

Techniki manipulacji
Wypożyczalnia bagażników dachowych


Proksemika Starego Świata


Po pierwsze tekst ten ma z założenia wartość użytkową tylko w przypadku Mistrzów Gry. Oczywiście jego przeczytanie na pewno graczom nie zaszkodzi, jednak nie do nich jest adresowany i raczej na nic im się nie zda.
Proksemika jest nauką stworzoną przez amerykańskiego naukowca nazwiskiem Hall, badającą wpływ przestrzeni na człowieka, sposób jej kształtowania w różnych kulturach, i jej znaczenia w skali mikro i makro społecznej. Brzmi niejasno, może trochę enigmatycznie, ale może się okazać bardzo przydatne.
Ilu z Was wprowadzając graczy do jakiegoś miasta ma problemy z jego opisaniem? Ile razy można odpowiadać "no wiesz... wąskie uliczki, zwykłe domy, po środku ratusz". Taki sam problem pojawia się, kiedy zaczynamy opisywać wnętrza domów: "hmm... takie normalne. Komoda, obok łóżko. Od ulicy okno, pod nim biurko, z lewej drzwi do czegośtam". Po jakimś czasie każde miasto i każdy dom zlewa się z innymi w jedną całość, zatracając gdzieś w odmętach naszej niewiedzy (bo nie jest to brak wyobraźni, takie rzeczy to norma) swój jednostkowy charakter, "duszę".
Tutaj pomocna jest proksemika. Jak wiadomo Stary Świat, mimo że silnie stylizowany, jest odzwierciedleniem naszego. Wszyscy wiedzą czego odpowiednikiem jest Imperium, czego Kislev, a czego Kitaj. Wszyscy wiedzą gdzie na mapie współczesnej Europy (Stary Kontynent... też brzmi podobnie, to raczej nie przypadek, choć Kitaj się wyłamuje) szukać odpowiedników. Poznanie systemów proksemicznych, występujących w dzisiejszych społeczeństwach z pewnością pomoże Wam rozwiązać problem opisu miast, wnętrz i nie tylko. Bo warto na zakończenie tego wstępu nadmienić, że nauka ta zajmuje się też przestrzenią w znaczeniu bardziej mentalnym.
A po co wam to? Aby zrozumieć co różni nacje Starego Świata. Aby lepiej je zrozumieć, opisywać, konstruować, aby gracze czuli autentyzm, a nie zmyślanie na bieżąco przykładów. Abyście wiedzieli jaką konstrukcję będą miały miasta Bretonii, a jaką miasta Imperium, i abyście umieli z tego skorzystać we własnym zakresie.Ale już, dość. O co chodzi dowiecie się w praktyce.
P.S.: musze jeszcze nadmienić jedno: aby tekst był bardziej wyczerpujący nie będę się ściśle trzymał terminologii warhammerowej, i aby lepiej oddać sens czasem odniosę się do społeczeństw współczesnych. P.P.S.: w moich opisach zawsze mówię o "klasie średniej" mieszkającej na danych terenach, nie o magnatach czy biedakach. To "klasa średnia" (wiem że to określenie wyrosłe z kapitalizmu, ale jak inaczej ich nazwać? Zaplutą burżuazją? Nikczemnymi kapitalistami?) nadaje kierunek całemu społeczeństwu.


CZĘŚĆ I - Imperium.

Na mieszkańców Imperium silniej oddziałuje przestrzeń niż czas. Ich poczynania powodowane są znajdowaniem się w konkretnym miejscu, a nie czasem na konkretne zajęcia. Nie planują sobie dnia, zachowanie dostosowując do miejsca, nie do rozkładu dziennych obowiązków, z którego wynika niezbicie, że o tej i o tej... Obiad jedzą w kuchni a nie w południe, piwo piją w karczmie a nie wieczorem, palą w fotelu a nie po kolacji. Przestrzeń jest dla nich przedłużeniem ego - ich prywatną przestrzenią, której naruszenie będzie wiązało się z konsekwencjami. Przykład: zamknij kilku w stodole o cienkich ścianach z zapasem desek na zimę, a oni zamiast uszczelnić konstrukcję chroniąc się przed mrozem zaczną stawiać ścianki działowe, żeby wyznaczyć swoją strefę życiową. Ale uwaga: zaglądając przez okno czy wpychając głowę w drzwi nie naruszasz ich prywatności. Dopiero przekroczenie progu traktowane jest jako wkroczenie do wyznaczonej im przestrzeni. Drzwi w domach Imperium zawsze będą grube, solidne, porządne i - co ważne - zawsze zamknięte. Niekoniecznie na zamki, niekoniecznie na trzy spusty - jednak koniecznie zamknięte. Nawet te wewnętrzne. Nie wynika to jednak z ich aspołeczności - daleko im do tego. Jest to znowu wynik ich specyficznego pojmowania przestrzeni. Otwarte drzwi są dla nich efektem bałaganiarstwa, a bałaganiarstwo jest bagatelizowaniem i nie szanowaniem własnego pola życiowego. W domu panować będzie porządek, ład, czego dopełnieniem dla imperyjczyków są właśnie pozamykane drzwi ("patrzcie, w domu jest porządek, wszystko jest na swoim miejscu - nawet drzwi, które służą do tego, żeby odgradzać jedną przestrzeń od drugiej" zdają się mówić wnętrza). Meble. Zawsze ciężkie, wykończone z olbrzymim pietyzmem, bardzo przyzwoite. Co ważne: nigdy nie przestawiaj mebli w domu imperyjskim. Umeblowanie jest tam wykończeniem całości, pewnym "skończonym absolutem", którego naruszenie jest niedozwolone. Mebel postawiony jest na jakimś miejscu celowo, i wara ci od niego. Znane są nawet przypadki przybijania krzeseł do podłogi w niektórych urzędach, aby petent nie przysunął się z nim do biurka urzędnika, naruszając w ten sposób jego sfery intymnej. Stół ustawiony jest na swoim właściwym miejscu, krzesła dookoła niego tak, żeby dobrze się siedziało, i nie waż się przestawić któregoś z nich do biurka, gdzie siedzi twój rozmówca, gdyż zostanie to odebrane jako potwarz i zniewaga. Przestrzeń dla mieszkańców Imperium jest dana pewnym konkretnym osobom, i dzielić się one nią będą z tymi tylko, z którymi chcą. Przykładu muszę poszukać w rzeczywistości, bo tylko taki będzie tutaj miarodajny: po zniszczeniu Berlina, kiedy większość Niemców została bez dachu nad głową padł pomysł: niech ci, których domy się ostały podzielą się z nieszczęśnikami kuchnią, czy łazienką. Jak postanowiono tak zrobiono. I o ile w społeczeństwie ówczesnych amerykanów ten pomysł pewnie by przeszedł, tak w Rzeszy odnotowano wzrost liczby morderstw i samobójstw. To przywiązanie do przestrzeni, i poszanowanie własnej sfery intymnej (odpowiednie dystanse określające dane sfery opisze na końcu pracy, razem ze schematami przestrzeni charakterystycznymi dla danych kultur Starego Świata).


CZĘŚĆ II - Bretonia

Bretończycy, w przeciwieństwie do imperyjczyków przyzwyczajeni są do tłumów. Całe ich życie towarzyskie (i w zasadzie nie tylko) to czy się na ulicy, poza domem. Mieszkanie służy im do spania, opcjonalnie do "przespania". Wnętrza urządzone są niechlujnie, nic nie ma swojego miejsca, wszystko ma charakter przejściowy. W zasadzie można to nazwać przestrzenią półtrwałą, ale o tym bliżej przy nacjach azjatyckich. Tak więc w mieszkaniu bretończyka panuje zazwyczaj burdel mówiąc kolokwialnie (czasem dosłownie), za to ulice sprzątane są od samego rana. Uliczki są co prawda wąskie, ale poprzetykane w wielu miejscach placami, parkami, etc. Czyli miejscami gdzie mieszkańcy mogą się spotkać, pogadać, wypić kawę. Warto też podkreślić, iż potrafią oni cały dzień przesiedzieć w kawiarni czy karczmie czytając, rozmawiając bądź nawet pracując (?!), do domu wracając wieczorem aby się wyspać (kolację zjedli oczywiście na zewnątrz w towarzystwie znajomych, przyjaciół, rodziny, i kilku nieznanych im bliżej osób). Nie przeszkadza im bliskość innych, czy nadmiar innych. W kawiarniach i karczmach stoliki bądź ławy ustawione są wręcz klaustrofobicznie, i zawsze panuje w nich ścisk. Każda rzecz do użytku publicznego konstruowana jest tam tak, aby zapewniać jak największą bliskość użytkowników. Jest to oczywiście działanie nieświadome, gdyż proksemika jako taka nie musi być rozumiana aby z niej korzystać, ma charakter podświadomy. Domy, wnętrza oraz mentalna struktura wartościująca ma u nich charakter gwiazdy (patrz - koniec). Przy okazji Imperium rozpisywałem się na temat mebli i wystroju wnętrza. Tutaj nie obowiązują żadne zasady: chodzi o to, żeby wszystko co konieczne w tej chwili było pod ręką, aby znaleźć to co trzeba i lecieć na zewnątrz.


CZĘŚĆ III - Arabia

Dla mieszkańców Arabii pojęcie sfery intymnej w ogóle nie istnieje. Przestrzeń jest dobrem ogółu, tak samo jak ciało. Jeśli w Bretonii na widok ucinanej ręki złodzieja połowa kobiet mdleje, to w Arabii nie można stwierdzić czy przypadkiem nie zasnęły. Ciało traktuje się jak wartość narodu, obywateli, a nie właściciela. Nie ma tam pojęcia gwałtu. Kobietę "bierze się siłą", ale nie gwałci (bo w końcu ciało nie jest "jej"). Nie istnieje tam, jak już powiedziałem, pojęcie "przestrzeni prywatnej". Każdy ma prawo do niej prawo w takim samym stopniu. Często na arabijskich ulicach widzi się kobietę taszczącą toboły, za która idzie pomału jej właściciel, a za nimi powolutku snuje się lektyka z magnatem taszczona przez 20 mężnych negrów, i nikt nie upomina się o drogę, nikt nie rości sobie prawa do korzystania z owej przestrzeni na innych zasadach niż reszta.
Z tego też powodu uważajcie na wszelkie konie i powozy zostawiane czy przywiązywane przy karczmach, urzędach, domach uciech czy innych tego typu miejscach. Nie, nikt ich wam nie ukradnie, do własności na ogół podchodzi się tam z dużym szacunkiem, ale jeśli komuś spodoba się zajęte przez was miejsce będzie miał pełne prawo przepędzić wasze konie, przepchnąć wóz, czy w inny sposób zając sobie upatrzoną pozycję. Co ważne: nie wypada mieć o to do niego pretensji, bo jest to u nich rzecz normalna, jeśli już to bardzo was to rozsierdzi pamiętajcie, że i was obowiązują takie same prawa (czyli przepychamy!).
Jeśli gracze cenią swoją prywatność będzie im ciężko na wielkich bazarach, których w Arabii jest od groma. Kiedy tylko podejdą do straganu zaraz oplotą ich śliskie, często brudne łapska sprzedawcy, owionie ich jego oddech dobywający się z twarzy tak bliskiej, że można wyczuć ciepło bijące ze skóry.

Yader

Przejdź dalej



Dzialalnosc zawieszona