Tawerna powstała dawno, tak dawno, że nikt z żyjących tego nie pamięta. W ciągu całej swojej historii danej jej było przetrwać dwa pożary, trzech właścicieli i niezliczoną ilość bójek. Nikt nigdy nie uważał jej za dobry lokal, ale zacznij może od początku, czyli od Kulawego Hugona.
Jak łatwo się domyślić Hugon nie zawsze był kulawy. Swój poniekąd słynny przydomek zyskał w czasie jednej z licznych bitew jakie dane mu było stoczyć. Hugon pochodził z Schelmdorfu, małej wioski gdzieś nad morzem. Wieś ta oddalona raptem kilkanaście kilometrów od Marienburga zasłynęła później jako miejsce wielkiej zemsty Hugona, ale o tym później. O swoich rodzicach Hugon nie wspominał prawie nigdy i tylko jego najbliższy kompan Rolf dowiedział się, iż byli zwykłymi rybakami. Lata dzieciństwa Hugona to okres biedy, głodu i nędzy. Podczas wyjątkowo ostrej zimy, ojciec wyrzucił Hugona z domu, gdyż jako najmłodszy najmniej nadawał się do roboty. Chłopak tułał się po wioskach, a wszędzie dokąd zawitał szczuto go psami i przepędzano. Cudem uniknął śmierci podczas ataku piratów na wioskę, w której przebywał. Ocalony od rzezi miał zostać sprzedany na targu. Pierwszym kapitanem Hugona był niemniej słynny Czarny Kidd, który szybko docenił spryt i przebiegłość chłopaka (uciekł 3 razy). Los uśmiechnął się do Hugona i został na statku Kidda. Tam w ciągu lat zyskał sobie jego sympatię i zaufanie, z czasem stając się kapitanem drugiego okrętu Czarnej Berty. Kidd zmarł, śmiertelnie ranny podczas jednego z abordaży. Rozproszona załoga podzieliła się na dwa obozy, gdzie część została z Hugonem, część odpłynęła z Joahimem Fritzem, który skończył swój żywot haniebnie jako Krwawy John, na haku w Marienburgu. W ten sposób Hugon rozpoczął swoją piracką działalność, szybko stając się postrachem mórz. Jego piracka kariera trwała dość długo i ostro dał się we znaki wszystkim, skoro została powołana Zjednoczona Ekspedycja Czterech Flot, której to celem było rozbicie już wtedy trzyokrętowej floty Hugona. Żadne statki, żadnej bander nie mogły czuć się bezpiecznie, gdy po wodach pływał ON. Kupieckie statki gęsto padały jego łupem, woski i miasteczka składały krwawą daninę. Wielokrotnie udawało mu się umknąć obławie, choć każde kolejne starcie osłabiało jego siły (stracił 2 z późniejszych 4 statków). Mimo tego, jego rozbójnicza działalność kwitła w najlepsze, a sława o Hugonze Postrachu Mórz i o jego skarbach docierała nawet głęboko w ląd.
Hugon nie był okrutnikiem, jak mawiał Rolf
- Hugon był miłosierny, oszczędzał starców, a dzieci sprzedawał razem z matkami.
Słowom o miłosierdziu zaprzecza straszliwa rzeź jakiej dokonał w rodzinnej wiosce, gdzie wbito na pale bądź spalono 48 osób. Jak mawiano później, Hugon odpłacił rodzicom. Legenda jaka owiała zdobycie przydomka Kulawy, z każdym rokiem obrastała w nowe fakty i zdarzenia. Nie jest prawdą jakoby sam ją sobie odrąbał w przypływie szaleństwa, czy też miałby to zrobić któryś z marynarzy. Między bajki należy także włożyć historię mówiące o demonach, z którymi miałby się bratać i ich krwawej karze wobec niewypełnienia paktów. Tak naprawdę ranę powstałą w czasie jednej z bitew morskich, zaatakował gangrena i nogę trzeba było amputować. Nie przeszkadzało to wcale Hugonowi, nie zmalał jego autorytet, strach wobec jego osoby, nie spadła ilość grabieży. Kres Hugona to bitwa z admirałem Zjednoczonych Flot Henrykiem von Abenteurlichem, który przy stracie własnych 3 okrętów i przy przewadze dwóch, zatopił dwa okręty Kulawego Hugona. Samego Hugona nigdy nie pojmano, zginął na statku, walcząc do końca.