Młot Thora
Fergusson znalazł ostatni składnik. "Teraz w końcu mogę wziąć się do pracy. Te zdradzieckie psy zobaczą co to zemsta"- pomyślał. Gdy powrócił do wioski, od razu zamknął się w warsztacie i zaczął pracę. Musiał użyć wszystkich talentów kowala run jakie posiadał, a czasu miał niewiele. Praca szła mozolnie, wolniej niż się spodziewał. Po tygodniu wiedział już, że nie zdąży. Pracował teraz nawet nocami, mimo iż groziło mu kompletne wyczerpanie organizmu, prosząc w duchu bogów o pomoc. W końcu jego ciało nie wytrzymało-zasnął we własnej kuźni przy kolejnym uderzeniu swego kowalskiego młota. Zbudził go nagły huk.
Kiedy otworzył oczy na zewnątrz był kolejny ponury, deszczowy dzień. Z zaskoczeniem spostrzegł ogromnego mężczyznę stojącego przy jego dziele i właśnie zamierzającego uderzyć swoim młotem. Potężny cios wylądował na jego dziele idealnie zbiegając się w czasie z kolejnym grzmotem na zewnątrz. Fergusson prawie od razu poznał tego mężczyznę. To sam Thor wysłuchał jego prośby i teraz kończył za niego pracę. Z każdym uderzeniem następował grzmot. Po paru chwilach Thor schował swój młot podniósł dzieło: nowiutki, ogromny dwuręczny młot. Podszedł do kowala i wręczył mu nowa broń mówiąc "niech ci służy dobrze, używaj go w słusznej sprawie". Fergusson usłyszał jakieś wrzaski na zewnątrz, więc czym prędzej wybiegł zobaczyć co się dzieje. To mroczne elfy wróciły by dalej gnębić jego wioskę. Chwycił mocniej swój nowy młot rzucił się na pomoc mieszkańcom. Nigdy w życiu nie walczył z takim zapałem ani tak skutecznie. Od jednego uderzenia ginął jeden mroczny elf. Kapłan mrocznych elfów widząc beznadziejną sytuację ( prawie cały oddział zginął w kilka chwil od rozpoczęcia walki) zaczął inkantować zaklęcie. Fergusson zauważył to, lecz wiedział, że nie zdąży dobiec do kapłana. Postanowił zaryzykować: zamachnął się z całych sił i rzucił swym młotem. Ten z całym impetem uderzył w głowę kapłana odrywając ją od korpusu, następnie zatoczył mały łuk i wrócił do ręki właściciela. Rozgromienie pozostałych elfów nie trwało wiele dłużej niż rzut młotem, zaś Fergussona bez ceregieli ogłoszono bohaterem plemienia i nowym wodzem wojennym. W podzięce kowal nazwał ten oręż Młotem Thora i nigdy nie użył go do niecnych celów mimo iż wiele razy był kuszony.
Trochę statystyk i danych
Jest to potężny artefakt. Jego głownia jest wykonana z mitrylu, zaś trzonek z dębowego drewna pokrytego również mitrylem. Wszystkie zdobienia wykonał Fergusson. Sam Thor wyrył na nim 4 runy:
- run uderzenia: zwiększa WW walczącego o 10 (uwzględnione w statystykach broni)
- run furii: daje walczącemu 1 dodatkowy atak
- run powrotu: po rzucie (i ewentualnym trafieniuJ) zatacza łuk i wraca do ręki właściciela
- pomniejszy run śmierci przeciwko mrocznym elfom: nic dodać, nic ująć.
Jako, że młot jest wykonany prawie całkowicie z mitrylu, jest bardzo lekki i postacie z S5 (z modyfikatorem -1 do ob.) mogą nim władać w jednej ręce, a z S6 mogą nim rzucać.
Przy rzucie młot ma następujące statystyki:
Jest jeszcze jedna cecha młota, o której dotychczas nikt się nie dowiedział: na hasło "Thorze, wspomóż mnie swą mocą" młot potrafi strzelać błyskawicami. Każda taka błyskawica zadaje 2k6 obrażeń z S5 (razy 2 gdy przeciwnik jest w metalowej zbroi). Młot posiada 10 ładunków (które magowie mogą uzupełniać) i może wystrzelić jedną błyskawice na turę.
Jest to pierwszy artefakt jaki całkowicie stworzyłem, tak więc wszelka krytyka ( i pochwały) będzie mile widziana. Ilustrację wykonał mój "dobry" kolega zeratull [
zeratull@go2.pl]. Wszelkie uwagi proszę przesyłać na adres:
k.saga@poczta.fm
Saga