Główna
Warhammer ogólnie
Królestwo
Biblioteka
Kopalnia
Elfie siedliszcze
Obóz goblinoidów
Bestiariusz
Laboratorium Maga
Karczma
Akademia wojny
Komnata wiedzy
Gildia błaznów
Galeria
Rozdroża

Techniki manipulacji
Wypożyczalnia bagażników dachowych





Kapela: Lux Occulta
Tytuł płyty: My Guardian Anger

Piosenki:
1. The Hieresiarch
2. Kiss my sword
3. Triangle
4. The opening of eleventh sephriah
5. Nude sophia
6. Cube
7. Library on fire
8. Mane-Tekel-Fares
9. Kiss my sword (video)


Czy jest wśród Was ktoś, kto nie zna Lux Occulty?? Można ich lubić, można ich nie lubić, ale czy ktoś ich nie zna?? Ten zespół ma tyluż przeciwników, co zwolenników (no... może przeciwników ciut więcej J). A to za sprawą swoich eksperymentów muzycznych. Wiadomo, że środowisko blackowe nie jest zbyt otwarte na powiew świeżości w ich przegniły świat, i na tym pośliznęli się muzycy tego zespołu.
Jakkolwiek ich dwie (czy może 3?) pierwsze płyty zostały bardzo ciepło przyjęte przez polskich blackowców, tak "My guardian anger" został przez nich przeklęty na wieki. Czemu?? Bo muzycy zbyt bardzo zbliżają się tą produkcją do dokonań muzyków progresywnych, jazzowych... flirtują z różnymi gatunkami. Czy to dobrze? Dla polskich blackowców z pewnością nie, ale to już jest temat na dyskusję o ich wątpliwej wrażliwości muzycznej, lecz dla nas, erpegowców, którzy wreszcie chcą pograć przy czymś ciekawym, jest to jak manna z nieba.
Muszę tu wspomnieć, że gdy ta płyta wyszła, zdarzały się różne śmieszne sytuacje. Wielu fanów szło do sklepów z reklamacją, bo ich płyty były - jak twierdzili - uszkodzone. A to z powodów szumów, trzasków, które od czasu do czasu dobiegają spośród nut. Lecz to właśnie było zamierzeniem Lux Occulty. I trzeba przyznać że jest ciekawie.
I to ciekawie od początku do końca, bo mamy tu i blackowe kawałki, ze wszystkim co trzeba (jeden wielki blast i zgrzyt to mikrofonu), mamy tu jazzowe partie perkusji, mamy tu gitary flamenco (!!??). Nie jest to muzyka, do jakiej przyzwyczaili nas tacy na przykład Marduk, czyli "kilo piachu w silniku"... jest to bardzo wrażliwa, piękna muzyka. Ciekawe, zaskakujące i inteligentne aranże, typowo blackowy wokal Jaroslava ("ja nie umiem śpiewać... coś sam sobie tylko wyskrzekuję, zgrzytam i charczę).
Polecam. Dla wszystkich których odrzuca słowo "black" albo nawet słowo "jazz" powiem, że nie jestem fanem obu gatunków (choć już wole jazz), a mimo to swojego czasu zasłuchiwałem się w tym nagraniu do utraty przyjemności. Miłego słuchania...



Dzialalnosc zawieszona