Główna
Warhammer ogólnie
Królestwo
Biblioteka
Kopalnia
Elfie siedliszcze
Obóz goblinoidów
Bestiariusz
Laboratorium Maga
Karczma
Akademia wojny
Komnata wiedzy
Gildia błaznów
Galeria
Rozdroża

Techniki manipulacji
Wypożyczalnia bagażników dachowych





Kapela: Children Of Bodom
Tytuł płyty: Something Wild

Piosenki:
1. Deadnight warrior
2. In the shadows
3. Red light in my eyes pt. I
4. Red light in my eyes pt. II
5. Lake bodom
6. The nail
7. Touch like an angel of death

Nie byłbym sobą, gdybym - opisując uznaną przez prawie wszystkich miłośników metalu kapelę - trochę sobie nie ponarzekał. Bo większość z was, a przynajmniej ci z was, którzy odwiedzają forum i dyskutują za mną na temat muzyki wie, że normalny nie jestem, i że gust mój jest dość osobliwy. Nie chcę robić z tej pracy rozprawy na temat mojego gustu, po prostu chcę się ciut usprawiedliwić. Bo tak się składa, że nie przepadam za muzyką Children'ów. I wiem, że w tym momencie na przykład Yodri myśli sobie "Dżizus... ale ten Yader ma pierdolca..." etc. ale tak już jest. Ich dźwięki nie przypadły mi do gustu. Nie... zaraz. To nie do końca prawda. Otóż płyta, którą chcę opisać przypadła mi do gustu bardzo. O ile opisywany przez Yodriego "Hatebreader" jest dla mnie zbyt cukierkowy w brzmieniu (te wszystkie klawisze, które brzmią jak pączki w maśle... te słodziutkie solówki, które dla mnie nie wiele mają wspólnego z ostrą muzyką), o ile "Follow the reaper" również nie zwrócił mojej uwagi, o tyle "Something wild" rozpieprza mnie na drobne kawałeczki za każdym razem, kiedy go słucham. To jest dopiero brutalność, połączona w cudowny sposób z melodyjnością. Tu nie ma miejsca na cukierkowe brzmienie, tu nie ma miejsca na kompromis.
Wszystko zaczyna się genialnym "Deadnight warrior". Miód. Geniusz od ciekawego interka, aż po miażdżące zakończenie. A potem to już leci samo. Płyty słucha się jednym tchem. Ultraszybkie riffy, melodyka, agresywny wokal... wszystko to, za co należy lubić ten zespół. Mam jednak małe "ale". Otóż nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż w klawiszach (których gorącym przeciwnikiem jestem, i chyba będę jeśli idzie o metal) słychać już zapowiedź tego wszystkiego, co będą robić w przyszłości. A w owej przyszłości, to właśnie klawisze psuły w moich oczach ich muzykę.
Niemniej jednak płyta jest genialna. Mimo całej swej agesywności, to warhammera nadaje się idealnie. Oczywiście nie do wszystkich momentów. Trzeba ją dobrze dobrać, co jest oczywiste. Nie ma muzyki, która pasuje do każdej sytuacji.
Ale jak już znajdziecie czy stworzycie misję, która klimatem odpowiadałaby tej muzyce, to efekt zmiecie was z powierzchni ziemi.
Obiecuję.




Dzialalnosc zawieszona