Główna
Warhammer ogólnie
Królestwo
Biblioteka
Kopalnia
Elfie siedliszcze
Obóz goblinoidów
Bestiariusz
Laboratorium Maga
Karczma
Akademia wojny
Komnata wiedzy
Gildia błaznów
Galeria
Rozdroża

Techniki manipulacji
Wypożyczalnia bagażników dachowych





Kapela: Berigor Danarja
Tytuł płyty: Mane thekel fares (demo '99)

Piosenki:
1. Czarna pani
2. Drewniana korona
3. Dziecię mroku
4. Kołysanka
5. Nocny kat niewinnych snów
6. Zdradzony

Wiem, że wielu z was może nie odpowiadać to, że piszę o nieznanych dla was kapelach. Ale ja upatrzyłem sobie moje zadanie właśnie takim. Poinformować was, zwrócić waszą uwagę na zespoły, które nie są znane. O których nie przeczytacie w Metal Hammerze czy innym piśmie. A takim zespołem na pewno jest (to znaczy była, bo z tego co wiem to zespół już się rozpadł) Berigor Danarja.
Gdybym wiedział, skąd są ci kolesie, to na pewno bym wam powiedział. Ale nie mam pojęcia. Gdybym wiedział, co grają, również byłoby dużo, dużo prościej, ale ich muzyka ciężka jest do scharakteryzowania. Ciężkie, motoryczne i miejscami dość toporne riffy (które mogą przypominać nawet Black Sabbath) mieszają się z często ewidentnie heavy metalowymi solówkami oraz blackowym głosem wokalisty. To wszystko daje bardzo ciekawy efekt, jednak nawet taka mieszanka nie jest w stanie utrzymać naszej uwagi przez cały czas trwania płyty. Ma się wrażenie, że jest ona miejscami przydługa, a chłopcy grają zbyt monotonnie. Również teksty (wszystkie po polsku!!) brzmią miejscami zbyt... hmm... pretensjonalnie. Jak w "Czarnej pani", gdzie wokalista w refrenie wykrzykuje "Z kryształowej czary pijmy krew". Trochę mi to przypomina pierwsze kroki Moonspell i teksty typu "Goat of fire my desire"... no ale cóż. Podejrzewam, że po angielsku brzmiałoby to dla mnie zupełnie inaczej.
Mimo to generalne wrażenie (przynajmniej u mnie) jest bardzo pozytywne. Ciekawe patenty, dobry warsztat... płyta dość kiepsko brzmi, ale w końcu to demo, a nie pełno wymiarowe wydawnictwo.
Zdecydowanie najjaśniejszym momentem płyty jest "Kołysanka". Zaczyna się melodyjką, wydawaną przez jakąś dziecięcą zabawkę, i główny riff tej kompozycji jest na tejże melodyjce oparty. Efekt jest porażający. Słodziutkie dźwięki owej katarynki (czy cokolwiek to jest) przechodzą gwałtownie w mocarne brzmienie gitar. Nie wiem skąd im przyszło do głowy coś takiego, ale jeszcze więcej takich pomysłów, i płyta awansowałaby u mnie o kilka punktów.
Ogólnie materiał ten jest dobry do gry. Nie odrywa zbyt bardzo uwagi, nie "rzuca się w uszy". Przy tym jest ba(AAA!!)ardzo klimatyczny (mowa oczywiście o klimacie mrocznym, a nie misji w cyrku!) i przyjemny. Szczerze mówiąc nie wiem gdzie możecie znaleźć ten album. Na pewno nie w sprzedaży, być może gdzieś w sieci. Mimo to wszystkich was zachęcam do odnalezienia, i przesłuchania tego dzieła.



Dzialalnosc zawieszona