Główna
Warhammer ogólnie
Królestwo
Biblioteka
Kopalnia
Elfie siedliszcze
Obóz goblinoidów
Bestiariusz
Laboratorium Maga
Karczma
Akademia wojny
Komnata wiedzy
Gildia błaznów
Galeria
Rozdroża

Techniki manipulacji
Wypożyczalnia bagażników dachowych


Otworzywszy drzwi ujrzałeś siedzących w kręgu ludzi słuchających kilku błaznów. Ludzie nie mogąc się opanować co chwila wpadają w głośny śmiech. Zaciekawiony sam się dosiadłeś. Zaraz po tym zaszedł do ciebie jeden z błaznów i rozpoczął gawędę.

Opowieści błaznów
  • Kfiatki z sesji
         -   Burza imion
         -   Krótkie historie z sesji
         -   Poezja z przymusu
  • Z życia eRPeGowca
  • Czy RPG jest złe?
  • Przysłowia


  • Kfiatki z sesji

    Krasnolud będący Zabójcą Trolli, noszący pomarańczowy czub zawitał pewnego razu do karczmy. Nie spodobał się niestety pewnym opryszkom i wychodząc z taką się spotkał bluzgom:
    - Ty kurduplu z pomarańczowym łbem!
    Na co ten odrzekł:
    - Słucham?
    I tak też krasnoludzka egzystencja się zakończyła.

    Fritz Kugelschaft



    Pewien demonolog zawiązawszy pakt z demonem zobowiązał się do składania mu comiesięcznej ofiary z człowieka. Chcąc wyjść na swoje lub zapominając się wytoczył mniej więcej takie zdanie:
    "Dobra, chodź teraz po twoją ofiarę".

    Fritz Kugelschaft



    Dwaj mężczyźni, którzy napotkali się w karczmie rozpoczęli mniej więcej taki dialog:
    - Cześć, gdzie idziesz?
    - A znamy się?
    - No widziałem cię raz.

    Fritz Kugelschaft


    Jak stwierdził raz pewien człowiek mówiąc do swojego przyjaciela Elfa wobec Krasnoludów trzeba być twardym bo w przeciwnym razie nie zaakceptują nikogo. Więc gdy napotkali małą górniczą osadę krasnoludów i potrzebowali oni pomocy to dialog pomiędzy Krasnoludem, a Elfem wyglądał dokładnie tak:
    - A cóż to do cholery? Szpiczasty dupek u nas w osadzie?
    - Ależ stul pysk ty ozdobo trawnikowa!
    Po czym dialog zakończył się rzeczywiście pomocą dla człowieka i elfa. Krasnoludy pomogły dostać się im do strefy Morr.

    Elmin Kopfgeld


    Podczas walki z gigantem czarodziej Irween rzucił świetlisty piorun. Jego uczeń Donowald nie znając tego czaru wyłamał się i rzekł : "Widziałem, ruchy, widziałem gesty więc próbuje rzucić ten czar!" Niestety to się nie powiodło i młody czarodziej stracił oko. Następnie Irween zastosował kulę ognia. Jego uczeń ponownie chciał wszystkim zaimponować i nie znając tego czaru zakończył żywot swój jak i wszystkich innych towarzyszy pozwalając żyć w spokoju Gigantowi.

    Autor nieznany


    Krasnolud Flint chcący przekroczyć bramę jedynie dla ludzi:
    "Ale wy ludzie jesteście prymitywni! Jak ktoś jest niski, nosi brodę i cholera topór to zaraz krasnolud!"

    Magia i Miecz numer 03/2002


    W czasie drogi kompan zaczął wariować z głodu, ponieważ wszystkie zapasy zostały dawno zjedzone. Gracz oszalał i kopie. Kompani zdusili go do ziemi.
    Morgi (Elf) - (śpiewa) "Wstań, powiedz nie jestem sam..."

    Autor nieznany


    BG zostali zaskoczeni na trakcie przez pół tuzina bandytów. Patrząc na rany bohaterów i przewagę liczebną oprychów wcale im się nie podoba możliwość walki. Ponadto bandyci mają łuki, zaś gracze (tak im się chociaż wydaje) nie mają żadnej broni strzeleckie. Zanim pokonają drogę do bandytów (około 30m) będą już przypominać jeże... Korzystając z chwili danej przez bandytów prowadzą krótką, szybką rozmowę...
    Wojownik1 (do czarodzieja): Feliks cholera, zero z ciebie pożytku!
    Czarodziej: Wiesz jak jest z moimi zaklęciami... Nie chcę pogarszać naszej sytuacji...
    Wojownik2: Wszyscy cholera wiedzą.
    Ranger: Gdyby mój łuk był sprawny...
    Wojownik1: Nikt nie ma kuszy? - milczenie - Łuku? - milczenie - Procy?
    Wojownik1: Dobra, kurwa mać, nie będzie mi bandyta pieniędzy zabierał! Do ataku...
    Chwila przerwy... gracze spojrzeli na MG. Dostrzegli jednak na jego twarzy jedynie własną śmierć...
    Nagle...
    Wojownik2: Dobra, to ja wyciągam kuszę...
    Reszta graczy: Masz kuszę?
    Wojownik2: No... zapomniałem powiedzieć...
    Wojownik1: Nie zwracając uwagi na strzały, które zaraz mnie uśmiercą odwracam się do tego debila i ścinam mu łeb...

    Yodri


    Gracze stoją za załomem muru... Muszą przebiec kawałek drogi pod ostrzałem z kusz...
    Krasnolud: Dobra koniec główkowania... Ilu ich tam może być? Zresztą, co mi zrobi jeden bełt?... ...I wybiegł wprost przed oddział Marienburskich kuszników...

    Yodri


    Jeden z graczy padł (najprawdopodobniej martwy) na ziemie... Walka się skończyła, inni gracze niewiele myśląc wykopali grób i wrzucili trupa. Podzielili się już jego ekwipunkiem i mieli zacząć zasypywać, kiedy jeden przypomniał sobie, że kapłan Morra ofiarował mu potężny eliksir, który może nawet wskrzesić... Wyciągnęli kompana, oczyścili z ziemi, oddali ekwipunek i wlali eliksir... Nie zadziałał, musieli jeszcze raz wrzucić go do ziemi (wykopać dół - tamten dla pozoru zakopali), zabrać co potrzebniejsze przedmioty... Kiedy zaczynali przysypywać gościa ziemią po raz drugi, ten otworzył oczy i zaczął się krztusić... Właśnie w tym momencie inny gracz przypomniał sobie o tym, że eliksir zaczyna działać po 20 minutach...

    Yodri


    Ciężka walka, gracze niemal nie mają szans...
    Mag: Zaraz rzucę potężne zaklęcie i przechyle szale zwycięstwa...
    Wojownik (parując kolejny cios ogra): na stronę przeciwnika... jak zwykle...

    Yodri


    Gracze przebywają w kanałach. Ledwo udało im się uciec z jakiegoś lochu, na rękach mają potężne kajdany (już nie połączone łańcuchem, gdyż udało im się go rozwalić, ale jednak...). Nagle przed graczami ukazuje się jakiś bardzo szeroki kanał, nie sposób go obejść, ani przeskoczyć, po drugiej stronie widać już drabinkę i wyjście.
    Gracz1: Dobra, spróbuje przepłynąć!
    Gracz2: Ale...
    Gracz1: Zamknij się, znowu będziesz się wymądrzać!
    Rzucił się do wody i szybciutko zaczął tonąć (kajdany ciągnęły go w dół). Szarpał się, rzucał, krzyczał. W tym czasie drugi gracz wszedł swobodnie do wody i wyciągnął drugiego. Woda około 1,2m głębokości...

    Yodri


    Gracze właśnie wpadli na jakąś potężną humanoidalną bestię. Już jeden z nich leży w kałuży posoki. W tym momencie:
    Inny gracz: Wskakuje mu na plecy i zasłaniam oczy
    MG: - patrzy z politowaniem -
    Gracz: - z uśmiechem - Mam jeździectwo!

    Yodri


    Mag: Jak dobrze, że przygotowaliśmy się zawczasu. Wzmocniliśmy bramę. Przygotowaliśmy się do obrony. Zaraz się zacznie.
    Krasnolud: Naaa pohybel skurczysynom!
    Mag do Gareta (złodzieja): Garet, gdzie biegniesz? Zostań tutaj.
    Garet: Otworzę bramę, bo gotowi ją roztrzaskać!

    Meham Jakob


    BG idą spokojnie leśnym traktem. Nagle na drogę wybiega dzik.
    BG1: Aaaaaaaa, zabij go to dzik, mag ratuj, zabić bestię!
    BG2: W noggggggi!

    Meham Jakob


    BG1: Rozpalmy ogień, upieczemy mięso.
    BG2: Macie krzesiwo?
    BG1 (bardzo początkujący wojownik): Przygotuj suchej trawy. Trzymaj ten sztylet. Gdy uderzę toporem powinny polecieć iskry.
    BG2: Aaaaa mój palec, mój palec, odrąbałeś mi palec!

    Meham Jakob


    BG1: do oberżysty: Ile chcesz za to?
    Oberżysta: A weź to i za pensa.
    BG1: Może się potargujemy?

    Meham Jakob


    Mag: Potrzebuję pióra do moich zaklęć.
    Elf: To wyrwij z tyłka temu kogutowi.
    Mag: Dobra! ( po 10 minutach bieganiny) Uciekać, on oszalał, aaaa moja twarz.

    Meham Jakob


    MG: Wchodzisz do karczmy i otacza cię zgiełk.
    BG: Atakuję go!

    Autor nieznany

    Gracze pokłócili się z MG
    BG: Masz problem, poszukamy nowego Mistrza Gry.
    MG: Szukacie?
    BG: Tak.
    MG: Nie znaleźliście.

    Autor nieznany

    Gracze mają znaleźć drwala.
    MG: Ten las jest wielki, jak chcecie znaleźć drwala?
    BG: Po ściętych drzewach.

    Autor nieznany

    Gracz mający zamiar zakupić nowy miecz wchodzi do zbrojowni:
    BG: Dobry... Czy są jakieś dobre miecze?
    MG (Zbrojmistrz): jasne, proszę obejrzeć
    BG: ile stoi? (potocznie ile kosztuje)
    MG (Zbrojmistrz): a z tydzień...

    Kwas

    Gracze znajdują się na bagnach, na jednym z uschniętych drzew dostrzegli coś ciekawego, decydują się na wspinaczkę. Na ochotnika zgłasza się gracz bez lewej dłoni (straconej onegdaj w walce).
    MG: Jak masz zamiar wejść po linie bez lewej dłoni w ważącej parę kilo kolczudze...
    Gracz (który zapewne dopiero teraz przypomniał sobie o braku dłoni, zaczyna pokazywać, jak to wspina się po linie, przytrzymując ją lewym łokciem): O tak... MG: no comment...

    Yodri


    Czarodziej, który przez swe niecne eksperymenty popadł w lekki obłęd, stara się rzucić zaklęcie:
    Gracz: No dobrze, skupiam się mocniej i wydaje jeszcze 2 punkty magii na zwiększenie szans
    MG: To i tak będzie 40% - twój komponent zupełnie nie pasuje...
    Gracz: - na skraju rozpaczy - A mogę dopalić punktami obłędu?! Tego mam dużo!

    Yodri


    [MG jest zmuszony do nagłego prowadzenia - uległ jękom graczy].
    Jeden z graczy chce koniecznie sforsować pewne drzwi w opuszczonym zamczysku.
    MG: Julek ja naprawdę nie pamiętam, dokąd prowadziły te drzwi.
    Zmusiliście mnie żebym wam prowadził bez materiałów to się nie upieraj z ich otwarciem, tam nie było nic ciekawego.
    Julek(grający krasnoludem): Ale ja się staram je otworzyć.
    MG: Są zamknięte na klucz.
    Julek: Wyważam je.
    MG: Nie dasz rady - są okute.
    Julek: No to wale je toporem.
    MG: Ale drzwi są wykute z kamienia.
    Julek: Wale młotem z runem zniszczenia.
    MG: Ale na drzwiach są tez runy! I nie wiesz, czemu ale możesz je odczytać!!
    Julek: No dobra, co tam jest napisane?
    MG: NIE WKURWIAJ MISTRZA GRY !!!

    Maciej Witkowski

    Pewnego razu...
    Krzyk z pokoju, gdzie jeden z bohaterów "poznawał się" z jakąś dziewka z tutejszej wsi obudził elfkę w pokoju niżej. Podchodzi ona do lóżka innego bohatera, budzi go i pyta:
    - Ej Gerrik, dlaczego on tam tak krzyczy na górze ?
    - Oj, no bo oni się tam pier... - odpowiada zaspany.
    - Aha... - zastanawiając się chwile - ...a to dlaczego on krzyczy RATUNKU?

    Khomczen

    W niepokojąco zapotworzonej okolicy drużyna znalazła karczmę. Opuszczona.
    Rozpoczyna się ostrożna eksploracja. Pusto, pusto... jeden z graczy zagląda do kuchni:
    MG: ...straszne... trupy, krew... gospodarz, to chyba jego żona, dziewki kuchenne...
    Gracz: (bez zastanowienia) Luzem, czy w kotłach?

    Aniou

    Kiedyś moja grupa, w której skład wchodził krasnolud-wojownik, mag i kapłan złapała złodzieja, który chciał ich okraść. Stoimy tak sobie z tym złodziejaszkiem (było to w górach) i zastanawiamy się, co z nim zrobić.
    Mag: Zabijmy go i będzie spokój...
    Kapłan: NIE ! Nie możemy go tak po prostu zabić...
    Krasnal: No pewnie że nie! Zrzućmy go lepiej ze skały!

    Wojciech "Biały" Kajut

    Halfling vs zbój:
    - No mały dawaj pieniążki.
    - Ale... ja nic nie mam.
    - No to cię zabiję.
    - Nie! Dobra, dobra mam 10 szylingów.
    - No to dawaj.
    - A masz wydać z korony?

    Wojciech "Biały" Kajut

    Bardzo popularny dialog:
    MG: No i widzicie postać/obraz/coś.
    BG: Ma rogi?
    MG: Nie.
    BG: Podejrzane.

    Wojciech "Biały" Kajut

    MG: Wpadasz do studni...Spadasz na d*** i widzisz...
    BG: Co widzę?
    MG: ...że nic nie widzisz

    Wojciech "Biały" Kajut

    Maximilian Topfer: Jakiej długości jest moja dziesięciometrowa lina?

    Wojciech "Biały" Kajut

    Max Topfer i jakiś podły elf idą pod ratusz w środku nocy...dobijają się...dobijają...wreszcie słyszą głosy...
    MG: Ktokolwiek tam jest, wpierw zabijemy, a potem spytamy, czego chce!
    Elf: (do zamkniętych drzwi): My tylko ...eee... mamy taki mały ...eee...problem...eee...
    Max: (do otwierającego się lufcika): Zastałem Jolkę?...

    Wojciech "Biały" Kajut

    Krasnolud do MG: Staram się popatrzyć na niego z góry.
    Inny gracz: Podsadzić cię?

    Marcin Sitko

    W lochach:
    - Ta podłoga to skała czy parkiet?

    Marcin Sitko

    Gracz: To idę i myślę.
    MG: Rzuć czy ci się udało.

    Marcin Sitko

    MG (herszt banitów): tylko bez gwałtownych ruchów booo!!!
    Garp: powolnym ruchem przystawiam mu topór do głowy

    Marcin Sitko

    Garp: A gdzie Henryk?
    Herpin: Ostatnio jak pamiętam, nabijał się z jednego krasnoluda i...
    Garp: Gdzie leży?

    Marcin Sitko


    Młody mag wchodzi do jakiegoś "sklepu", który wygląda na magiczny. W środku paru ochroniarzy, przyciemnione światła, jakieś kotary i szacowna dama...
    Mag (Eryk): Czy dostane tu jakieś pergaminy?
    Dama: Um... hmm (usmiech zrozumienia) taak :)
    Eryk: (nie rozumie): A z jakich poziomów ?
    Dama: To zależy, jaki poziom pana interesuje...
    Eryk: (załapał, ale sesji przygląda się dziewczyna, która może będzie grać, wiec): Noo, preferuje te wysokopoziomowe
    Dama: Niestety w tej chwili są niedostępne.
    Eryk: Czemu?
    Dama: aktualnie są... ehem ...przepisywane.

    Marcin Sitko


    Uczestnicy:
    MG (Meham Jakob)
    Gotfryd Meisner (Paweł) - człowiek, uczeń czarodzieja
    Quatro - (Krystian) krasnolud, łowca nagród
    Eryk von Teufel (Jesus) - człowiek, giermek

    1. Podczas tworzenia postaci Gotfryda (było to jego pierwsze zetknięcie się z RPG):
    MG: Wylosowałeś kryptografię
    Gotfryd: No, będę zwiedzał krypty

    2. Podczas tworzenia historii powyższej postaci:
    Gotfryd: A moją cała rodzinę zabiły ogry...

    3. I ciąg dalszy:
    Gotfryd: I odszedłem od niego (czarodzieja), bo mnie wykorzystywał.

    4. Podczas walki bez użycia broni:
    Quatro: Szarżuję na niego z butem.

    5. Podczas zapasów Quatro próbował swoich sił z profesjonalnym zawodnikiem:
    MG: Rzuć na siłę, czy uda ci się mu...
    Eryk: ...Oprzeć.

    6. Organizm Gotfryda nie był najwidoczniej przystosowany do nadmiernych ilości krasnoludzkiego spirytusu.
    Quatro musiał go wynieść z lokalu: Gotfryd: Towarzyszu, co widać?

    7. Gotfryd nie był zadowolony z nocy spędzonej w sali wspólnej:
    Gotfryd: Nie wiem, czy mnie bardziej głowa boli od tego spirytusu, czy od smrodu.
    Karczmarz: Smrodu? Warunki są prawie luksusowe.
    I w tym momencie włączyła się ścieżka dźwiękowa z 30 sekundami bzyczenia much.

    8. Eryk próbuje wytłumaczyć pokrewieństwo pomiędzy dwoma BN-ami
    Eryk: Był to syn swojego ciotki

    9. Quatro próbuje dostać się za zamknięte drzwi
    Quatro: Puk, puk...
    BN: Kto tam?
    Quatro: Listonosz

    10. Drużyna udała się na spoczynek:
    MG: Zapadła noc. Karczmarz cicho i delikatnie zmienił płytę.

    11. Godzina późno po 3 w nocy, Quatro chwilowo przysnął i wszyscy zaczęli za nim tęsknić:
    Chłop: A waszemu kompanowi ściągniemy portki i nasmarujemy dupę masłem.
    Eryk: A może masz gospodarzu młot do wbijania pali i kilka kołków?
    Chłop: Nie, ale mój koń potrzebuje klaczy.
    Eryk: I co ty na to QUATRO!
    Quatro (właśnie się obudził): ?
    Chłop: I co? Zgadzasz się?
    Quatro: Tak, jedziemy.

    Meham Jakob

    Drużyna posłała jednego z graczy po coś do jedzenia i piwo do okolicznej wioski. Po pewnym czasie ten przybiega do obozowiska załamany i krzyczy w niebogłosy:
    - Już po nas, nie mamy szans, wszystko stracone... Zagłada pewna... A ja jestem taki młody Na co inni:
    - Uspokój się, co się stało? Jakiś wróg w pobliżu?
    A on:
    - Nie, ale w tej wiosce mają do picia tylko krowie mleko!

    Yodri

    -Odejdź potworze! Zgiń przepadnij! Widzę twój cień! Jesteś ohydny i makabryczny! A ta morda! Brzydzę się tobą! Jeśli nie uciekniesz, potraktuje cię mieczem! - krzyczy jeden z graczy do cienia wyłaniającego się z lasu. Cień jednak nie zatrzymuje się i... okazuje się być lekko wkurzoną na zachowanie gracza, przepiękną driadą...

    Yodri

    Częste stwierdzenie na początku sesji następującej po niezbyt udanej sesji J:
    -Ej, Yodri, ale my nie dostaliśmy ostatnio PD? - Złowrogie spojrzenie - Aha, rozumiem, grajmy

    Yodri

    MG: Cholera, gdzieś mi wcięło kostki.
    Pewien Gracz (słynący z tego, że mimo iż na sesjach rzucamy rzadko, on zawsze wyrzuca 81-00): Spoko, wiesz, że mam więcej kompletów, mogę ci pożyczyć.
    MG: To ja już wolę funkcje RANDOM na kalkulatorze

    Yodri

    Gracze pokłócili się, a MG zdecydował, że jak już tak realistycznie się kłócą (bynajmniej ciągle trzymając się klimatu sesji), to na chwile opuści pokój. I co usłyszał zza drzwi: HA, HA, HA!!! Nie możesz mnie zabić! MG nie ma w pokoju!

    Yodri

    Gracz wychodzi z karczmy, w której dokonał niezłej rzezi na śpiącej rodzinie karczmarza i wyrzucał zwłoki przez okno - myśląc, że pod nim jest kanał (niestety, pomylił ściany i wywalał je na główną ulicę). Na zewnątrz gracz widzi około tuzina strażników miejskich i wszystkie ciała... Gracz:: Sprawiam wrażenie, że nikogo nie zabiłem.

    Yodri

    Gracz zbiera grzyby w lesie.
    MG: Nie jesteś pewien swoich poczynań, w końcu nigdy nie zajmowałeś się grzybobraniem, a słyszałeś, że nie wszystkie grzyby są jadalne...
    Gracz: Nie słucham plotek!



    MG: Widzicie ciemną cele, w rogu której siedzi samotny zombie.
    Gracz: Czy jest żywy?

    Burza imion

    Tak to czasem bywa, że podczas całonocnej sesji umysły graczy nie są już tak bystre jak zazwyczaj, a przy tym pamięć zaczyna szwankować. Najwyraźniej da się to odczuć na przykładzie BN'ów, których imiona czasami mogą się po prostu mylić. Czasami, raz na sto lat, przy pełni księżyca, zdaża się taka wyjątkowa sesja, kiedy to nikt już nie jest pewien jak sam się nazywa...

    MG: Meham Jakob

    Gracze:
    Thorgal (Jesus) - zwany również Gotrekiem lub Thergalem, jednakże mylił się jedynie MG
    Ganea - z zapamiętaniem tego imienia nikt nie miał problemu
    Quatro - zwany przez Jesusa Qatemo
    Nesteril - którego imienia nikt zapamiętać nie potrafił, więc się po prostu nie zwracano do niego po imieniu, a jedynie per mag, ewentualnie Nesquick
    Ambrozjusz - w związku z tym imieniem było najwięcej śmiechu. Czasem nazywano go mylnie Ambrożym, czasem wołał na niego Azerbejdżan, aż w końcu powszechnie przyjęło się imię Apoloniusz. Pod koniec sesji biedak sam musiał spoglądać na swoją kartę postaci...

    Bohaterowie Niezależni:
    Ferdynand - na którego wołano także Fryderyk, Fernando, Frando, Frondo, Frideriko (!) i naprawdę na wiele, wiele innych sposobów.
    Teodor - powszechnie znany jako Tudor - nikt (poza MG) nie mówił na niego inaczej
    Emilia - zwana najczęściej Anielką (przez Quatema, którego zawsze poprawiała Ganea)
    Jim - skrót od James, lecz przypomnienie sobie tego brzmiącego z angielska imienia sprawiało niektórym spore trudności, zwłaszcza jednej osobie. Gdy Jesus miał je wypowiedzieć, zwykle zaczynał "Ten, no... Michael... Georg... Eee...". Na następnej sesji wszyscy, włączając w to także MG, zgodnie i już bez pomyłek wołali na niego Roger!
    R... - pewien BN, którego imienia w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć. Na sesji zresztą też nikt nie pamiętał, więc mówiono o nim "ten na R". Wyjątek stanowił MG, bo po prostu miał to imię w notatkach. Dziwne jakieś było...
    Helmut - chyba jedynie z tym imieniem nie było problemu, gdyż część graczy znała go z poprzednich sesji, a jak ktoś nie pamiętał, to mówił po prostu "gnom".

    Jesus


    Krótkie historie z sesji

    Jak drużyna doprowadziła do swojej zguby?
    Do karczmy wchodzi Barbarzyńca i Krasnolud - zabójca trolli. Siadają kulturalnie przy jednym ze stołów i zamawiają piwo. Po chwili do karczmy wchodzi wysoka osoba w białych szatach (nekormanta, człowiek) i przysiada się do dwóch wojowników. Tak wyszło, że po kilku minutach pewien osobnik stracił nos od potężnego ciosu barbarzyńcy i zmarł pod karczemnym oknem. Przestraszony karczmarz wybiegł i zawołał halabardników, którzy właśnie przechodzili obok. Halabardnicy wbiegli do karczmy i zmasakrowali krasnoluda, który nawet nie zdążył zadać ciosu. Padł na ziemię i zaczął się wykrwawiać od licznych nacięć na korpusie. Nekromanta został przekłuty ostrzem jednej halabardy, a barbarzyńca dziwnym trafem załatwił wszystkich przeciwników. Po chwili po wiosce, w której toczyła się walka rozeszła się wieść, że w karczmie grasuje dwóch strasznych wojowników i jeden czarodziej, którego posądzono o posługiwanie się czarną magią. Grupa wieśniaków z grabiami i motykami zaczęła iść w stronę karczmy. Speszony barb wyszedł na zewnątrz w celu zamknięcia karczemnych drzwi, lecz podczas ich zamykania jeden z wieśniaków wbił mu grabie w prawą rękę, tym samym uniemożliwiając mu dalszą walkę. Jedyną nadzieją był nekromanta, który jako jedyny mógł coś zrobić, gdyż jeszcze żył i miał zdrowe ręce. Zgadał się z pozostałościami drużyny i wskrzesił ponad 40 szkieletów, którzy nie pomieścili się w karczmie i podeptali leżącego krasnoluda. Wieśniacy uciekli i zawołali łowców czarownic na których polowała grupa bohaterów. Łowcy czarownic zaczęli walczyć ze szkieletami, a w tym samym czasie jeden z nich podpalił bombę i ułożył ją obok wejścia do karczmy. Nekromanta spostrzegł ją i wybiegł na zewnątrz aby ją wywalić, niestety. Bomba wybuchła mu podczas rzutu i oderwała mu obie ręce. Okazało się że nekromanta był liczem. Po tym zdarzeniu wszedł do karczmy pokazał się barbarzyńcy i uciekł do lasu. Barb ze wstrętem wstał, wziął krasnoluda i także uciekł do lasu.

    Nie minęło pół godziny sesji a drużyna była do wymiany :) Licz bez rąk, Barbarzyńca ze zmasakrowaną jedną ręką i pocięty krasnolud z poobijanymi kośćmi.

    Nekromanta dotarł do ruin jakieś świątyni. Wszedł do nich i zaczął szukać źródła potężnej mocy, która dobiegała ze środka. Udało mu się ją odnaleźć i za jej pomocą zregenerował sobie utracone kończyny, lecz nie opanował mocy i uciekł w obłędzie. Barb i Krasnolud podobnie - trafili do ruin i zaczęli czegoś szukać. Trafili na innego nekromantę, który bardzo szybko ich zneutralizował i razem z wcześniejszym nekromantom wrzucił ich do ciasnej, sześciennej sali, z której nie było wyjścia. Pierwszy obudził się barb i krasnolud, zauważywszy nekromantę barb zaatakował go z bani w ramię i rozwalił sobie głowę poczym zemdlał. Krasnolud także zaczął okładać nekromantę pięściami. Lecz po chwili zemdlał od wcześniejszych ran. Nekromanta w akcie zemsty połamał krasnoludowi ręce i nogi i wywalił mu topór aby ten nie mógł nic robić. Wywołał 28 szkieletów, które nie były wstanie zmieścić się w ciasnym pomieszczeniu i zaczęły deptać wszystkich, razem z ich stwórcą. Nekromanta sam sobie zaszkodził - szkielety połamały mu ręce, przez co nie mógł ich odwołać. Po kilku godzinach wszyscy się zbudzili i stwierdzili, że wypadałoby się wydostać z pomieszczenia :) Niestety nikt nie mógł tego zrobić, gdyż: Barbarzyńca miał złamaną rękę i nogę, Krasnolud - obie ręce i obie nogi, Nekromanta - obie ręce

    Precarius


    Poezja z przymusu

    Prowadziłem graczom kampanię "Strachulec". Aby dostać się w obszar pewnych ulic, 7musieli oni udowodnić, że są artystami, co w ich wykonaniu nie było takie proste. W ciągu pięciu minut wymyślili następującą piosenkę śpiewaną na zmianę przez elfa i krasnoluda w Eltharinie i Khazalidzie :) (słowa były tylko dla zapewnienia rymów niby - no i żeby było śmieszniej - chyba). Efekt jest poniżej. Obok krasnoluda i elfa było jeszcze dwóch statystów, z których jeden w finalnym momencie zaczynał pluć żabami :). Ja - jako komisja - nie miałem pojęcia jak zareagować, ostatecznie coraz bardziej zwiększająca się liczba żab w pomieszczeniu zadecydowała o przyznaniu graczom zezwolenia.

    Tra la la
    widziałem el - fa
    uszy miał
    i se srał
    jak umiał

    La, lalala, lala, la
    bum, brum brum
    wódka piwo

    Dłubał w nosie,
    ależ prosie
    wiec słuchajcie
    nie rzygajcie

    La, lalala, lala, la
    bum, brum brum
    wódka piwo

    Bijcie brawa
    będzie klawo
    zryjcie, chlajcie i śpiewajcie
    razem z nami
    winniczkami

    La, lalala, lala, la
    bum, brum brum
    wódka piwo

    Autorzy:
    Thingrim
    Arek

    Spisał:
    Yodri
    Z życia eRPeGowca
    Przychodzi eRPeGowiec do Empiku po nowy numer "Portala". Szuka, szuka i nie może znaleźć. Podchodzi gość z obsługi by pomóc szukać. Znajduje po 15 sekundach w dziale "budownictwo".
    ***
    Mama pyta syna gdzie idzie. On odpowiada, że robi sesję Dzikich Pól i idzie kupić coś do picia i jedzenia. Mama chce wiedzieć ilu będzie graczy. Syn odpowiada, że trzech i on. A mama każe tacie się ubierać i iść z synem do sklepu bo czterech skrzynek piwa sam nie uniesie.
    ***
    Przychodzi BARDZO ZNANY PISARZ FANTASY do akredytacji na pewnym konwencie, a gość z obsługi pyta o: imię, nazwisko i czy kupuje bilet dla gracza czy MG.
    ***
    Wiesz Krzysiek, ten Piotrek jest jakiś dziwny. - On gra w RPG - Aaa to wszystko jasne. Przecież normalny człowiek nie czytałby tylu książek!
    ***
    Pyta gracz w akredytacji na PEWNYM KONWENCIE czemu wstęp jest taki drogi. A gość z obsługi na to: - A czemu nie?
    ***
    O 2 nad ranem gracz przy konwentowym bufecie dowiaduje się kolejno, że nie ma: zapiekanek, hot-dogów, hamburgerów, frytek, pizzy... Pyta - a co jest? - a sprzedawca na to - Niedziela, a ja jeszcze kur$%&a od piątku w domu nie byłem!!!

    Artut  www.valkiria.net


    Czy RPG jest złe? - wypowiedź mamy eRPeGowca
    Moim zdaniem, mój syn zdecydowanie zmienił się na lepsze od czasu, kiedy zaczął grać w RPG. Zanim kupił pierwszy "system" był zwykłym, szarym nastolatkiem. Obecnie jest zupełnie inaczej. Dawniej nie mogłam się go doprosić by posprzątał swój pokój. Teraz gdy mają przyjść do niego koledzy "na sesję" dywan jest odkurzony, kwiaty podlane, wszystko poukładane i ułożone na półeczkach. Zamiast siedzieć po bramach, pić wina i brać narkotyki przerywając to przekleństwami, które sprawiają, że uszy więdną, on grzecznie zamyka się w pokoju z kolegami. Przynajmniej wiem gdzie jest wieczorem. Nawet nie chcą marnować prądu więc grają przy świeczkach. Sami przygotowują sobie jedzenie i to nie jakieś tam sekciarskie warzywa i korzonki. Normalne mięso. Do tego kulturalnie czerwone wino - jak we Francji. Przynoszą często świeże kwiaty. Ja kocham czerwone róże. A że to straszne zmarzluchy to ubierają się w czarne skórzane płaszcze i takiego samego koloru spodnie i koszule; podobno są teraz modne, a poza tym czarny kolor przyciąga światło słoneczne. Mój Wojtuś to dzięki swoim kolegom nawet się łaciny nauczył. I chyba na medycynę pójdzie. Bo czyta takie książki medyczne. Widać, że anatomia to jego pasja. Nawet jakiś wierszyk kiedyś po łacinie mówili... to pewnie jakiegoś klasyka. Tam było coś "...apage...domine...santana...". O właśnie. Często o tym Santanie mówią. To taki słynny piosenkarz co w Ameryce miliony płyt sprzedaje. Ale oni nie słuchają tego Santany tylko klasycznej muzyki. O tak. On nie słucha jakiś tam techno co na byle wiejskiej tańcbudzie puszczają. On tylko jakieś chóry... skrzypce... Jestem taka dumna z mojego Wojtusia. A jaki on oszczędny. On już do fryzjera nie chodzi bo po co wydawać. Zresztą z długimi włosami wygląda przystojniej. Oni się razem gdzieś na wakacje wybierają bo mówili coś o bardzo dalekiej podróży. Pewnie pod namioty bo mówili, że tam będzie wieczna ciemność. Ach ta młodzież. Taka porządna i kulturalna....
    Genowefa Łopata

    Artut  www.valkiria.net


    Przysłowia
    "Nie wszystko złoto co się świeci, ale tak na wszelki wypadek łap wszystko, co do niego podobne"

    "Nigdy nie posiadaj magicznego przedmiotu mądrzejszego od siebie"

    "Kiedy idziesz w jakieś niebezpieczne miejsce, zawsze podróżuj z kimś smaczniejszym od siebie"

    "Kule ognia nie mają przyjaciół"

    "Jeśli udało ci się pokonać wyjątkowo wrednego potwora, zachowaj czujność, niewiadomo, czy w pobliżu nie kręci się jakiś nekromanta"

    "Druidzi za potrzebą idą za drzewo, a smoki robią to gdziekolwiek chcą. Lepiej często patrz, co się u góry szykuje!!"

    Visarich



    Dzialalnosc zawieszona